mar 01 2004

jakże żadko zdarza sie dostać dobrą ocenę...


Komentarze: 4

...dlatego dzis ta recenzja na blokiemwmur..milego czytania.

 

Recenzja sztuki teatralnej „Matki” Stanisława Ignacego Witkacego                   w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego

 

Podczas szarych, depresyjnych dni zimowych, kiedy temperatura sięga dziesięciu stopni poniżej zera, a człowieka przygnębia wszystko, staramy się szukać odskoczni. Właśnie mnie dopadł ostatnio taki stan, stan letargu, bądź totalnego znudzenia rzeczywistością rozrywkową otaczającego mnie plastikowego świata. Cóż takiej osobie jak mi ma dziś do zaoferowania świat? Przypudrowane gwiazdy z eksportu, których cel życiowy znajduje się na również wątpliwym papierze? Potrzeba jest szoku i fascynacji by przebudzić ludzi ze snu zimowego, by znów zaczęła działać im wyobraźnia...Na pomoc moim rozterkom przybyła sztuka, nie ta z „ładnych opakowań” lecz ta prawdziwa. I teraz wiem jak niewiele trzeba by pobudzić ludzki umysł. Takie właśnie przebudzenie nastąpiło we mnie po obejrzeniu sztuki podtytułem „Matka” Ignacego Witkacego w gdańskim Teatrze Wybrzeże.

Ponad osiemdziesięcioletnia  sztuka w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, w moim odczuciu, przedstawia nowy kierunek w sztuce teatralnej. Bowiem oto Leon, tytułowej matki, jest muzykiem rockowym. Przeżywa on stany uniesienia i upadku, swoimi teoriami pragnie zbawić świat nie zważając na nic. Bohater swą kontrowersyjnością przedstawia Stanisława Ignacego Witkiewicza jako bardzo niepokornego człowieka, którym zresztą był. Analogicznie młody reżyser jakim jest Grzegorz Wiśniewski, należy do niepokornych z tej branży- „eksperymentatorów”, którzy swą wizją i ujęciem sztuki, stwarzają niezapomniane i szokujące przedstawienie.  W moim odczuciu , wszyło mu to perfekcyjnie. Przedstawił Witkacego takim jakim był za życia. Mianowicie jako człowieka żyjącego chwilą, bezkompromisowego oraz walczącego i wciąż gnającego do przodu. Dynamika i ekspresywność tego bohatera dostrzegamy od momentu pojawienia się jego na scenie, do ostatnich momentów sztuki. Osobiście dla mnie, stał on się przedstawicielem „współczesnych synów”, którzy nie do końca pojmują kim jest ich rodzicielka. Miłość pomiędzy matką a  synem, jest chyba najbardziej trudna do opisania. Gdyż relacja ta jest czystym uczuciem pozbawionym pożądania, które jak wiadomo często szkodzi miłości. Stan człowieka w tym zjawisku to nie tylko uśmiech i radość, to również ból, cierpienie oraz łzy. Te skrajne emocje w mistrzowski sposób przedstawiła Dorota Kolak grająca matkę. Przyznam w tym miejscu szczerze, ze po dziś dzień nie otrząsnąłem się po odegraniu tej roli. Aktorka ta była po prostu genialna w ekspresji „huśtawki uczuć”, a siedząc bardzo blisko sceny mogłem wczuć się w emocje bohaterki. Drugą kobietą życia Leona była Zośka Plejtus, którą również w bardzo barwny sposób zagrała Marta Kalmus. Jest ona szczęściem w nieszczęściu Leona, zarazem natchnieniem i weną a zarazem utrapieniem i prostytutką. Trzeba wielkiego kunsztu aktorskiego by w pełni zagrać tak zróżnicowaną i dynamiczną rolę. Jednakże największy szok czekał na widzów gdy ujrzeli trzecią kobietę, która jednak kochała Leona bez wzajemności. Jednakże całe zamieszanie polegało na tym, iż Lucynę Ber grał aktor Grzegorz Gzyl. Postać ta spowodowała wielkie poruszenie wśród publiczności i nie mniejsze w samym życiu Leona. Bowiem jest to postać wielce nieszczęśliwa gdyż, nie znajduje ona miłości..

Podsumowując grę aktorów, zaznaczyć trzeba, iż nie są to sławne, znane każdemu nazwiska, jednakże w świecie który promuje do bólu kiczowate wszech popularne gwiazdy, znajduje się jeszcze miejsce gdzie docenia się kunszt aktorski. Są to żywi ludzie, żywa scena i prawdziwe emocje, choć wyreżyserowane, to potrafiące trafić do wyobraźni widza. Wierze więc, iż każda próba opisania tego spektaklu będzie tylko maluteńką częścią, tego co kryje się wewnątrz tej emocjonującej sztuki.

Nie wolno również zapominać o zapleczu technicznym i muzycznym każdego przedstawienia. Muzyka bowiem była tu uzupełnieniem uniesień i zmian Leona oraz odgrywała rolę prezentującą emocję i uczucia bohaterów względem siebie. Również i główny bohater poprzez śpiew przedstawiał swoje sądy i wizje:  "Gadacie o niczym, milczycie o niczym, Myślicie o niczym i śnicie o niczym, Przez wasze głupie wieczne ględzenie, Mam zatwardzenie i rozwolnienie" Ten jak i inne teksty muzyczne ułożył Ryszard Tymon Tymański, znany muzyk polskiego undergroundu, jazzu oraz muzyki alternatywnej w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu. Scenografia Barbary Hanickiej z pozoru dość surowa jednakże wystarczająca i stwarzająca spójną całość z biegiem akcji. Według mnie to bardzo ważne by scenografia „nie przerastała” gry aktorów i by pozostała tłem do rozgrywanych scen. Choć nie jestem  zwolennikiem sceny i ułożenia publiczności z jej czterech stron, to jednak w tej sztuce nie przeszkadzało mi to w odbiorze dialogów. Mianowicie chodzi mi o to, że takie ułożenie sceny tworzy cztery wizje odbioru sztuki, choć jest to też w pewnym sensie jakaś atrakcja. Niejednokrotnie byłem świadkiem, gdy przy ułożeniu sceny 4D, dialogi bohaterów były słabo słyszalne. Jednakże w „Matce” nie było to aż tak zauważalne.

Kończąc, chciałbym naprawdę gorąco polecić opisywane przedstawienie, gdyż jak każda „mistrzowska” sztuka pozwoli nam przeżyć niezwykłą przygodę. W tym przypadku jest to podróż do źródeł relacji matki i syna oraz przedstawienia każdej ze stron w sposób bardzo ujmujący. Podczas spektaklu jesteśmy nad tym całym „zamieszaniem”, widz potrafi wczuć się w pozycje matki bądź syna. Sztuka ta więc „wchłania” nas od pierwszych jej sekund do ostatnich słów Leona, który pyta się „czemu boimy się śmierci skoro nawet nie wiemy czy żyjemy?” Czyż tak postawione pytanie nie pobudza nas do większej aktywności?, do obudzenia się z letargu i marazmu? Mnie obudziło i sprowokowało do dostrzegania w mojej kobiecie życia-  mojej matce, czegoś więcej, niż pokrzykującej, starszej gospodyni domu. Życzę więc wszystkim by przez sztukę odnajdywali w sobie miłość i odpowiedzi na dręczące sumienie pytania, nie tylko podczas szarych zimowych dni. 

„Matka” Stanisław Ignacy Witkiewicz

à Występują: Marta Kalmus, Dorota Kolak, Anna Kociarz, Maria Robaszkiewicz, Arkadiusz Brykalski, Grzegorz Gzyl, Piotr Jankowski, Maciej Konopiński, Rafał Kronenberger, Igor Michalski, Stanisław Michalski, Maciej Szemiel
à reżyseria: Grzegorz Wiśniewski, asystent reżysera: Maciej Konopiński,
à scenografia: Barbara Hanicka, asystent scenografa: Maciej Chojnacki
à muzyka: Ryszard Tymon Tymański,
 
                                                                                                                        Bolesław Tarnacki

 

 

 

 

bolkiemwmur : :
Nati
03 marca 2004, 22:04
taaaaaa....
02 marca 2004, 22:28
masłowska? ehh, szkoda słów na takie cos...
Emyl
02 marca 2004, 18:09
Byłam na matce jooz jakis czas temu i jestem nadal pełna powiedzmy ,zachwytu bo jest po prostu dobra, polecam szczegoolnie dla loodzi zmeczonych masoowka typu masłwska (no masłowska rulezzz) pozdr:*
Nati
01 marca 2004, 17:50
a gdzie liczne podziękowania dla Nati???hę??? ;p pozdro 600 zioooom ;D] Bauns

Dodaj komentarz